piątek, 21 września 2012

Tęczowy Tydzień - dzień siódmy

Ostatnie kolory w mojej tęczy. Fiolety i róże. Tutaj królują przede wszystkim bungewille - wszechobecne, wspinające się po drzewach, płotach, murach, zwisające nad balkonami i oknami. Zawsze burza ciemnoróżowych lub fioletowych kwiatów. Na drugim miejscu - owoce i warzywa - bakłażany o przeróżnych kształtach, kapucha i... uwielbiane przeze mnie świeże figi, mmmm... i jeszcze - równie uwielbiane - kalmary.
A na dokładkę - sandały moje własne ;)


Planując to "monochromatyczne" fotografowanie jeszcze przed wyjazdem, martwiłam się, że z fioletami będzie najtrudniej, że nie znajdę zbyt dużo, a tu - proszę - udało się :)
Nie udało mi się niestety sfotografować fioletowych werand w Valletcie, telefon jednak nie dał rady odległości i wysokości... Następnym razem... :D

Kto by pomyślał, ze lato może być też fioletowe?... :) Musiało być! Bo ja fioletowy u-wiel-biam :)

8 komentarzy:

  1. Ja też lubię fiolet bo jest smaczny (śliweczki) i twarzowy:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale że fiolet na twarzy ładnie wygląda? No nie wiem... ;DD

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Mój chyba też, chociaż ja raczej się nie opowiadam zazwyczaj za jednym kolorem. Ale od początku tego roku zauważyłam, że większość rzeczy, które nabyłam, jest fioletowych :)

      Usuń
  3. Matko Bosko! ... jakie to wszystko piękne! Każdy kolor, ja nawet nie podejrzewałam, że można drzwi na tyle kolorów malować! No ... nie wiem... DZIĘKUJĘ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drzwi i werandy. W Valletcie robi to niesamowite wrażenie, bo tam po prostu WSZYSTKIE są pomalowane. Nawet garażowe malują na kolorowo. To robi niesamowite wrażenie :))

      Usuń
  4. Różu nie lubię za bardzo, ale fiolet jest ładny :) Mam fioletowo - czarną bransoletkę. Fajny ten Twój projekt z kolorami. Ja bym te kolaże w jakieś ramki włożyła takie są ładne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znosiłam różu. Do czasu aż szukałam sukienki na ślub Kuzynki i kompletnie nie mogłam nic znaleźć, jedyna, która mi się podobała, była różowa... Namawiała mnie Kuzynka, namawiała Przyjaciółka, namawiał Chłopak, namawiała Mama, namawiała Siostra... No i się dałam namówić... Dokupiłam dodatki... i się zaczęło, okazało się, że nie tylko pasuje do mojego typu urody, ale tez całkiem nieźle się z nim czuję. I się przeprosiłam z różowym :)

      Usuń

Dziękuję za każde słowo. Twój komentarz nie pozostanie bez echa, więc zajrzyj, proszę, ponownie :)