niedziela, 23 grudnia 2012

aniołki last minute

W tym roku atmosferę Świąt i dekorowanie świąteczne zaburzają mi nieprzewidziane wydarzenia, co w połączeniu z trwającym ciągle życiowym bałaganem daje efekt w postaci pośpiechu i mnóstwa napoczętych projektów, które chyba będą musiały poczekać na przyszłoroczne święta...

Ale w pośpiechu też może coś fajnego powstać :) Tym razem powstały malutkie aniołki.


Dwie pistacjowe łupinki, połówka grochu suszonego, kawałek kartonika albo kosmetycznego płatka, trochę kleju termicznego i nitka. Oto są :)


Trochę ich narobiłam... W sumie prawie setka wyszła. [Na zdjęciu najświeższa partia]

Można też pozłocić, ale jednak jestem fanką tych naturalnych.


Aniołki budzą dużą sympatię wszystkich obdarowanych. Moją również :) W zasadzie to dumna jestem z tego pomysłu bardzo i sporo frajdy z tej hurtowej produkcji mam. (Pęcherze od poparzeń klejem... pominę) ;)


Pozostaje mi życzyć Wam cudownych Świąt, dobrego czasu i twórczego i pełnego inspiracji roku 2013.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

alternatywna choinka i prototypów stadko [ekspres]

Dobry wieczór! :)

Znów szybciutko. Miałam wcale nie pisać, ale przecież nie zostawię Was tak zupełnie bez niczego na kolejne długie dni. No i może (na co absolutnie nieskromnie liczę) kogoś choć jedna rzecz przedświąteczne zainspiruje ;)

W najbliższych dniach mam kilka świątecznych warsztatów i przygotowałam trochę prototypów do pokazania na wzór dla Uczestników.

Są aniołki - jeden z zakrętki (czy ja już mówiłam, że uwielbia zakrętki?), jeden na koraliku. Są śnieżynki z cukru na bazie z denek butelek PET (czy ja już mówiłam, że kocham PETy?) :) Są też balony ubrane w różne stroje - koronki, wstążeczki i mój ulubiony - imitujący szyszkę z płatków kosmetycznych (chyba pokocham płatki kosmetyczne) :) No i wycinana gwiazda, ornament z filcu i drobiazg z paseczków do quillingu.




A wszystko wisi tymczasem na mojej alternatywnej odzyskowej choince, czyli lekko przerobionym wieszaku na ubrania. (Zastanawiam się, czy go pomalować na zielono... Jak myślicie?)




Pozdrawiam ciepło i już nie obiecuję, że nadrobię zaległości, bo mam ich coraz więcej...

Ale pamiętam o Was i dla Was się motywuję w tym pokręconym czasie :)
Dzięki Waszym dobrym myślom wróciłam do zdrowia :) Dziękuję!
Buziaki!

wtorek, 27 listopada 2012

pan kotek był chory i leżał w łóżeczku...

... i strasznie był tym leżeniem sfrustrowany
takie chorowanie jest absolutnie bez sensu
tyle wolnego czasu się marnuje, człowiek - kot znaczy - leżeć musi, bo obolały i oklapły ogólnie, nawet włosy - sierść znaczy - bolą...
no mówię Wam, kupka nieszczęścia z tego kota aktualnie
a kot nie lubi być kupką nieszczęścia i tym bardziej jest sfrustrowany...

no ale dziś powiedział DOŚĆ, poczuł się troszkę lepiej od tego słowa
sił trochę przyszło nowych
się rozpędził, że siądzie przy stole i coś fajnego zrobi...

...ale szybko wyhamował, bo siedzenie już mu za dobrze nie szło, a o robieniu to szkoda wspominać

wrócił zatem do łóżeczka grzecznie
i na leżąco postanowił robić (żałując, że jednak nie nauczył się jeszcze na tym szydełku, czy tam czółenku kwiatków i frywolitek dziergać)
repertuar rękodzielniczy kota leżącego jest raczej ograniczony, więc zatargał do łóżka zeszycik, wytężył głowę obolałą i jął myślodzieło zamiast rękodzieła uprawiać :)
**happy end**

:)
tak... tworzyć nie mogę, to sobie chociaż wizje tworzę..

już dawno chciałam pokazać Wam mój zeszyt


mam go od dawna, założyłam go gdzieś w okolicach końcówki liceum :)
z mniejszą lub większą regularnością notowałam tam różne moje pomysły, czasem nawet nieudolnie próbowałam rysować jakieś projekty ;)



a niedawno stał się eksperymentalnym polem kolażowania, w wyniku czego dostał nową oprawę :)


i tak zbieram sobie myśli
i dzisiaj sporo ich nazbierałam i zapisałam całkiem zacną litanię pomysłów
są tam śnieżynki i aniołki i choinki i girlandy
i wszystkie prezenty z konkursu kameralnego przypisane dla Adresatów z czułością :))
cała ta gromadka czeka teraz na wykonanie... do Wielkanocy powinnam się wyrobić ;))

Ciekawa jestem, w jaki sposób Wy gromadzicie swoje pomysły. Mieszkają tylko w głowach, czy gdzieś na papierze lądują?

Pozdrawiam Was serdecznie. Nadal z łóżka, ale z optymizmem :)

piątek, 23 listopada 2012

tym razem łańcuszek...

Ale nie zrobiony, nie odzyskowy, tylko taki... serdeczny.

Agnieszka pisze u siebie o pięknej możliwości pomocy dla jednego małego Serduszka. Można wysłać swoją pracę na aukcję. Dzielimy się swoimi cudownościami na blogach, to może podzielimy się i tak?
Szczegóły na blogu Agnieszki.

A łańcuszek, bo zapraszam Was do szerzenia tej wiadomości :)

Pozdrawiam Was serdecznie z czeluści łóżka, bo mnie choróbsko dopadło. Trzymajcie się zdrowo i noście szaliki! ;)

wtorek, 20 listopada 2012

otóż...

Otóż mianowicie chciałam jakiś update zrobić, żeby mi się Chata całkiem z tej bezczynności pajęczynami nie pokryła. Zatem aktualizację ową czynię niniejszym i oznajmiam co następuje:

Po pierwsze:
Druga tura Konkursu Kameralnego została rozstrzygnięta. Najcelniej strzelały:
Andzia
i
ToTylkoJa

a wyróżnienie za strzał kreatywny otrzymuje:
Magda

Dziewczyny kochane są a ja - wredna. Ich cierpliwość na próbę wystawiam, licząc, ze się z okazji nadchodzących świąt zlitują ;) Ale, moje Drogie, na pociechę Wam powiem, że pierwszy Zwycięzca też jeszcze czeka...

Po drugie
Popełniłam drobiazg dla Jadwigi z okazji imienin Teresy lub na odwrót ;) Czyli Kochanej Cioci prezent na imieniny zrobiłam, a w miesiąc po imieninach wręczyłam, bo dopiero wtedy dane mi Ją zobaczyć było.

Drobiazg stanowiła fioletowa broszka z gałgankowego sutaszu

A mościł się ów drobiazg w mini gniazdeczku-koszyczku poczynionym z zakrętki od jakiegoś kosmetyku i kawałka tasiemki :)


I co najważniejsze - podobał się i drobiazg i koszyczek :)
Nie mówiąc już o innych owocach spotkania - kolejnych pomysłach do realizacji :)

Po trzecie: Wieści od Bosmana przyszły!!! Pierwsza tura cydru już gazu nabiera pod kapslami :D U mnie próbki też pracują, ale boję się próbować na razie ;)

*Dowód rzeczowy fotografowany przez M.

Po czwarte:
Szalone Babki dwie (w męskie nicki ubrane)
Szpinakożerca
i BenBenkowo
mnie wyróżniły, za co jestem niezmiernie wdzięczna i mi miło i ciepło i wzruszona jestem i nie wiem, jak dziękować :) I... muszę Was także, Kochane, o cierpliwość poprosić... Chciałabym się Waszymi pytaniami porządnie zająć i tagi też rzetelnie przypisać (chociaż, jak znam życie, już wyróżniłyście wszystkie moje faworytki...:) ).

Po piąte:
Chciałabym Wam jeszcze mnóstwo rzeczy opowiedzieć i pokazać. O wiklinie, o Dzieciakach, o kalendarzach, o dzieciach-śmieciach, o żarówkach, o Dobrych Ludziach, o porządkach, o zbieraniu myśli... Chciałabym... a życiowy bałagan i zmęczenie tymczasem mnie trzymają w szachu. Ale będzie lepiej, co nie? ;)

Mocno Was Wszystkich ściskam, jak jesienny szaliczek ;))
I dziękuję, że jesteście tam gdzieś nadal :)*


czwartek, 8 listopada 2012

czy Wy to widzicie?

cichaczem szóstki nadchodzą
może się komuś poszczęści... :)

przypominam, że Konkurs Kameralny nie stracił na ważności :)

post nie dla dzieci (ale za to Kurom specjalnie dedykowany)

Nie dla dzieci to post, bo będzie o alkoholu ;) I to nie dlatego, że mam drobną infekcję, którą, zgodnie z zaleceniami, leczę piwem ;)) To nie będzie post o piwie. Nie będzie też o nalewkach ani wódce. Ani o likierach... Będzie o cydrze :) A właściwie to nawet nie o samym cydrze... A zresztą... Bredzę, co nie? To wszystko, dlatego, że Kolorowa Kurka się dopominała gadania. No to dzisiaj sobie pogadam. A co? Kurze może miło się zrobi, a kto się znudzi, to sobie pójdzie jakieś obrazki pooglądać. O tu na przykład ;) ;]] Uprzedzam jednak, że wybitnie ciekawych rzeczy to ja do opowiedzenia nie mam - czytacie na własne ryzyko. Powaga :)

Ale o czym to ja miałam?... no tak o cydrze. Cydrowe szaleństwo ostatnio towarzyszy mi z dwóch kierunków świata. A wszystko zaczęło się od Moniki [znanej Wam skądinąd rezydentki Chaty]. Monia jest niestrudzonym i kreatywnym przetwórcą wszelkiej jadalnej - a także takiej z pozoru niejadalnej - roślinności. Od wczesnej wiosny po późną jesień skacze po drzewach, przeczesuje krzaki i lasy, przekopuje łąki i ogródki, a potem przerabia... Konfitury, dżemy, soki, kompoty, mrożonki, nalewki, syropy, sosy, wina, marynaty. Z kwiatków, liści, korzeni, nasion i owoców. Powiadam Wam... trudno za Nią nadążyć :D [Monia! <3] No i rzeczona Monika w tym roku, między innymi, wymyśliła przetwarzanie jabłek na cydr. I przetwarzała tak, a przy tym, jak to Ona, relacjonowała - że obrane, że nastawione, że bulka, że jest fajnie, że czeka, że już będzie zlewać, że przyprawiła, że czeka, że posłodzone... No mówię Wam. Ja tego tak malowniczo opowiedzieć nie umiem, ale nie dało się po prostu ochoty nie nabrać na ten cydr, nie dało się entuzjazmem nie zarazić i przejść obojętnie wobec tych opowieści. I tutaj drugi kierunek się pojawił - M. [znany Wam skądinąd jako Bosman, właściciel pewnej skrzyni] M. poza rzeczoną skrzynią, posiada również całkiem spory ogródek, a w tym ogródku całkiem zacną liczbę jabłonek. Jabłonki te jeszcze zacniejszą liczbę owoców dały, co poznać po skrzynkach porozstawianych tu i tam i zapachu pięknym w Bosmanowym domu się unoszącym. Posiada również Bosman odpowiednią aparaturę oraz zapał twórczy niezbędny. A że oboje posiadaliśmy wyjątkową możliwość spotkania się (bo na co dzień to nas kilkaset kilometrów dzieli), to już wyjścia nie było! Po prostu inaczej być nie mogło - trzeba cydr zrobić i już! I tak dwa minione weekendy w przerwach między szkoleniami, które w bosmanowej okolicy przyszło mi prowadzić, spędziłam na preparowaniu jabłek. Jabłka pachniały, pryskały przy wyciskaniu soku i brudziły. Jabłek było baaaardzo dużo. Jabłka były bardzo słodkie. Cóż ja Wam będę mówić... Przesiedzieliśmy dwie soboty z nożykami, przetańczyliśmy dwa wieczory z szaloną sokowirówką, przerobiliśmy tych jabłek ilość nieskończoną. A teraz... czekamy... Czekamy na efekty, trzymając mocno kciuki, by się eksperyment powiódł, by wypełnione butelki nie wybuchły z nadmiaru gazu, ogrzewane ciepłem kominka i by druga nastawiona porcja okazała się tak samo udana jak zapowiada się pierwsza. :)

Uffff.... mam nadzieję, Kurko, że na tym etapie jesteś wystarczająco moja gadaniną usatysfakcjonowana :)) Ale żeby nie było, że tylko dla Ciebie satysfakcja będzie, to jeszcze obrazki dla mniejszych masochistów mam :) I dla tych masochistów, co do tej pory wytrzymali - też :)))

Etykietki własnymi ręcami do naszych wytworów zrobiłam, bo jakżeby inaczej :)
Odzyskowe, bo jakżeby inaczej :) Z jakichś starych okładek jabłuszka wycinane (bez szablonu leciałam, więc każde inne) i do tego listek - zawieszka z zielonych resztek rafii, po jakimś warsztacie zebranych.


Troszkę tych butelek będzie... :) A teraz się jeszcze okazuje, że trzeba dorobić (etykietek, nie butelek) :)

Nazwa może nie brzmi dobrze marketingowo, ale ma symboliczne znaczenie, więc tak już zostanie :) Jak tylko cydr osiągnie swoją dojrzałość, postaram się zaprezentować butle w całej okazałości (o ile oczywiście zdążę, przez opróżnieniem;] )


A skoro już jestem przy obrazkach, to się jeszcze pochwalę prezentem, który sobie od Bosmana przywiozłam. Wyproszony, ale w sumie długo prosić nie musiałam :))) Jeden z fajniejszych prezentów, bo wymarzony - poważnie, już daaaawno czegoś takiego szukałam.


Taa, dobrze widzicie, to próbnik farb. No wiem, pomyślicie sobie, że nienormalna jestem, ale ja już tak mam, że marze o takich rzeczach :D M. też się lekko zdziwił, jak Mu radośnie za ten prezent podziękowałam. A ja naprawdę się ucieszyłam, szczególnie, że próbnik z farbami fasadowymi, więc mam mnóstwo cudnych, delikatnych kolorów i fantastyczną fakturę.



Tylko skąd ja czas wezmę, żeby zrobić z nimi to, co mi po głowie łazi??? Może ktoś mi czas w prezencie da kiedyś? To dopiero byłby prezent, nie? ;))

Rany... ja tu o czasie w prezencie gadam, jednocześnie Wasz cenny, twórczy czas marnując... No już, dość czytania głupot - weźcie się do roboty i coś ładnego stwórzcie, bo od ja zamierzam poważnie nadrobić zaległości w odwiedzinach u Was, więc żeby mi tam było co oglądać. Zrozumiano? :D

Ściskam :)

wtorek, 6 listopada 2012

spacerowe impresje

Witajcie Kochani!!!

Dzisiaj znów ekspresowo. Zysk z tego mojego zabiegania taki, że nie będę dużo gadać, tylko obrazki wrzucę ;))
Niedawno zaczęłam pracować z ekipą fajowych Dzieciaków. Trzy tygodnie temu to już było... o matko! W każdym razie to była piękna sobota - rano mgliście, a potem mgła opadła i zalało nas to przepiękne jesienne światło. To przecież w sali nie dało się usiedzieć - powędrowałyśmy na spacer. (-śmy, bo to zupełnie babskie grono było:] )
Ze spaceru naznosiłyśmy skarbów, a potem robiłyśmy sobie pamiątkowe obrazy jesienne.

Jest klasyczny ludzik kasztanowy przeniesiony na papier :)


i fantastyczne stemplowania z malowanych liści


i połączenie obu pomysłów, choć zupełnie niezamierzone :)


jest i forma przestrzenna


oraz jeżyk! :)


i jeszcze trochę zabawy z kolorem

a na koniec - jesienna tęcza


No i powiedzcie - jak tu natury nie kochać, jak jesieni nie wielbić i jak minąć obojętnie to bogactwo kasztanów i liści??? No jak??? Się nie da przecież normalnie!
Korzystajmy, póki jeszcze są :)

Pozdrawiam Was ciepło-jesiennie.

wtorek, 30 października 2012

chociaż słówko...

no tyle zdołam dziś napisać
gonitwa niesłychana ostatnio, na przyjemności czasu i sił mi brak a blogowe zaległości rosną i rosną i rosną...
jedyny plus z tego całego stresu, który mam aktualnie, jest taki, że na jedzenie też czasu nie mam, więc może schudnę troszkę ;P

skoro już wyłuskałam tę chwilę na klepanie w klawiaturę to oświadczam, co następuje:
1. Zaległości nadrobić obiecuję, jak tylko wygospodaruję kilka wolnych wieczorów i ogarnę ogólny bałagan życiowy. Dotyczy to zarówno pisania, jak i czytania. Nawet nie wiecie, jak mi brakuje Waszych cudowności podziwianych na bieżąco...
2. Prezenty za numerki wygrane będą zrobione, zabawa w łapanie numerków w Konkursie Kameralnym trwa.
3. Koszulka się robi...
4. Eko-warsztaty się odbyły, pamiętam, że obiecałam fotki, nadrobię - patrz pkt. 1
5. Dziękuję benkowo.blogspot.com za kolejną muffinkę do kolekcji. Nie gniewajcie się, że nie przekażę - wiecie, że wszystkie Was uwielbiam :)))

6. I najważniejsze ....
....
....
....
WYGRAŁAM!!!
tak tak, wygrałam cuda słodkie u Agi i już niedługo przyfruną do mnie piękne jedwabne kwiaty z babim latem - na pohybel śniegowi październikowemu :D
Jak przyfruną, to pokażę oczywiście, a Was tymczasem zapraszam do Agnieszki [hop], bo tam od cudów aż się mieni i pojawiła się nowa półeczka osobna na uwielbiane przeze mnie lale... :)))

Trzymajcie się ciepło!
I nie zapominajcie o mnie tak zupełnie, co?

Ściskam Wszystkich mocno!

środa, 3 października 2012

Konkurs Kameralny Rozstrzygnięty!

Moim mili! Całkiem dla mnie nieoczekiwanie końca dobiegło polowanie na piątki. Dziś rano wpłynęły do mnie dwa zgłoszenia, oba od tej samej osoby. Piątki złapał pewien łobuz, który się przyczaił i piąteczki zgarnął, raniutko, kiedy to większość ludzi śpi albo pracuje ;P Łobuz, zwany Gustawem, wstydzi się pewnie komentarz napisać, bo byłby rodzynkiem w naszym babskim gronie ;D Tak, czy siak - powędrują do Niego dwa prezenty, jak już obmyślę, czymże Go obdarować powinnam :)
Oto przyłapane piątki:
Najpierw trzy...
...a tu już zwycięskie

Czy komuś jeszcze się udało złapać trzy piątki? Jeśli tak - koniecznie dajcie znać! Ja trafiłam na 5556, a potem nagle zrobiło się z tego 5577 (złapałam sobie, bo też ładne:) )

Ale ale! Piątki, owszem, złapane, ale tyle jeszcze fajnych cyferek czeka :) Postanowiłam zatem, że Konkurs się jeszcze nie kończy. Obiecuję solennie, iż będę przygotowywać mniejsze i większe niespodzianki dla Wszystkich spostrzegawczych, którzy złapią cztery jednakowe cyferki w rządku (o pięciocyfrowych wynikach nie śmiem marzyć), oraz inne kreatywne cyfr układy :) Jeśli macie ochotę się bawić - zapraszam :))

I wiecie co? Dziękuję Wam Wszystkim i jestem w rozterce, bo z jednej strony szkoda, że te piątki tak szybko mignęły i mogliście je po prostu przegapić niechcący, z drugiej - to, że tak szybko mignęły oznacza, że licznik bije w całkiem fajnym tempie, a to mnie cieszy ogromnie, bo lubię, jak się dużo Gości po Chacie kręci :D

Bardzo Dobrej Nocy Wam życzę!

Uwaga!
Mały update! Mamy jeszcze wyróżnienie dla ToTylkoJa za bardzo fajną kombinację:

Dobrej nocy już życzyłam, to teraz snów kolorowych :)

wtorek, 2 października 2012

Świnka i Ptaszynka

Hej! :)
Na początek wypada mi przeprosić za milczenie - nie tylko tutaj, ale i u Was na blogach. Mam ostatnio sporo pracy i od tego mi się bałagan w głowie robi, a ów bałagan tylko potęguje moją naturalną tendencję do gadania głupot... więc się nie wychylam, żeby "wioski" nie robić ;]] Postaram się, w miarę możliwości, braki ponadrabiać - pokazać Wam kilka rzeczy i Wasze na spokojnie obejrzeć i parę słów powiedzieć (ale że będą mądre, to już nie gwarantuję) ;)

No ale... W całym tym bałaganie przygotowuję się między innymi do kolejnych warsztatów recyklingowych z dzieciakami.


To już w sobotę :)
Dlatego przygotowuję sobie poglądowe prototypy rzeczy, które będziemy robić.

Poznajcie Świnkę - Skarbonkę :)


Świnka powstała z butelki, rolek od folii i bibułki. Od razu mówię, że pomysł nie mój, tylko kiedyś dawno w sieci wygrzebany :)


Prawda, że całkiem fotogeniczne z niej zwierzę? ;) Nie doczekała się jednak, bidulka, porządnej sesji zdjęciowej, bo przy sztucznym świetle to ja już w ogóle nie potrafię fotografować - ani ani :(


I powstał jeszcze mały wiszący ptaszek - kolejna wariacja w temacie zakrętek :)
Poznajcie Ptaszynkę :)


A ja tymczasem wracam do trzymania kciuków za wyniki CANDY u Justyny :)

Dobrego czasu Wszystkim życzę :)*

poniedziałek, 24 września 2012

Przybij Piątkę, czyli Konkurs Kameralny

I dalej mi te aliteracje wychodzą... ;)

Dzisiejszy post ma numer 55, a liczba odwiedzin przekroczyła 5 tys i z tej niezwykłej ;) okazji postanowiłam urządzić maleńki, kameralny konkurs. Kameralny, bo i w Chacie kameralnie jest - miło i przyjemnie, nie ma tłoku. Jakbyście tak wszystkie nagle postanowiły wyjść z wirtualnej Chaty i przyjść do tej realnej, to wprawdzie część musiałaby siedzieć na podłodze, ale kubeczków na herbatę by mi dla każdej z Was starczyło :D
Dlatego w moim konkursie nie ma wymogu zamieszczania bannerka, dołączania do obserwatorów, komentowania posta, wystarczy tylko... "przybić piątkę". A jak? No właśnie. Mnie samej udało się kiedyś zupełnie przypadkiem "przybić dwójkę", o tu. Już wiecie, o co chodzi? Złapcie u mnie na liczniku piątki i przyślijcie na maila chatazodzysku@gmail.com printscreen'a z nimi. Główna nagroda spotka tego, kto złapie 4 piątki, ale, ponieważ zdaję sobie sprawę, że może to nie być takie łatwe, przygotuję coś także dla tych, którzy złapią 3 piątki w rządku :)
A co, jak nikomu się nie uda? - zapytacie... Po pierwsze - wierzę, że jednak komuś się uda. A po drugie - coś wymyślimy - będziemy się martwić dopiero wtedy, nie teraz :)
A co z nagrodami? Właściwie to nie będą nagrody, tylko prezenty. A że nie lubię robić prezentów bezimiennych, to na ten moment niech pozostaną niespodzianką - i dla Was i dla mnie. Kiedy poznamy zwycięzcę, przygotuję coś specjalnie dla Niego albo dla Niej. Coś indywidualnego i dedykowanego.

Co Wy na to? Wszystko jasne? Może być? Wchodzicie w to? :))


Uprzejmie Was pyta i pozdrawia

niedziela, 23 września 2012

Tymczasem na froncie...

Wieści z frontu robót pseudosutaszowych.



Trudno powiedzieć, czy jestem bliżej początku, czy końca. Nie wiem, jak mi pójdzie zszywanie poszczególnych kawałków tej układanki, no i czeka mnie jeszcze przerabianie całej koszulki, a to oznacza bezpośredni kontakt z maszyną do szycia, czyli... nie wiadomo, czy się uda ;)
W każdym razie mam już większą część rzeczonej aplikacji.


Takie tam - różne kawałki, które na razie jeszcze nie przypominają niczego. Przy czym - ja żadnej gwarancji nie daję, że one po skończeniu będą przypominały cokolwiek ;))


No i tak sobie dłubię te kawałki i dłubię, pasek po paseczku i się już nie mogę doczekać końca. Niecierpliwa jestem, efekty lubię szybko mieć i wyraźnie widoczne. Potrzebowałam jakiegoś dokończonego zajęcia... No to sobie w międzyczasie tak zwanym machnęłam gumkową zakładkę do książki w jesiennych kolorach.


Klej widać, bo nie zdążył wyschnąć jeszcze (mówiłam już, że jestem niecierpliwa? ) ;)

Jakieś dwa międzyczasy i jedno tymczasem później... Zrobiłam sobie przerwę na czytanie i oczywiście użyłam nowej zakładki... i co? I doszłam do wniosku, że wszystko pięknie, ale te jesienne kolory nijak mi do okładki aktualnej lektury nie pasują... (czy ja już mówiłam, że jestem również nienormalna?). Wyjścia nie było, tylko iść drugą zakładkę machnąć, do okładki kolorystycznie adekwatną.


Się w międzyczasie ściemniło, światło gorsze, to i zdjęcia marniuchne... Ale za to zakładkę mam fajną i pasującą :)


Miedzyczasy i tymczasy weekendowe zawierały w sobie jeszcze bardzo inspirujące sobotnie popołudnie u c. Jadzi z różowym winem z malinami, orzechami laskowymi, ciepłą szarlotką z lodami i fachowymi rozmowami o robótkach z Ciocią i o żeglarstwie z Wujaszkiem. Inny międzyczas spędziłam na miejskich poszukiwaniach wczesnej jesieni podczas dzisiejszego spaceru. Krótko mówiąc - bardzo miłe czasy z tych miedzy- i tym-czasów :)))

To ja tymczasem pozdrowię Czytaczy szanownych i się pożegnam, życząc pięknego wieczoru i dobrych snów :)