czwartek, 20 września 2012

Tęczowy Tydzień - dzień szósty

Granatowy...
Granatowych zdjęć nie ma wiele, bo w zasadzie to taki ciemniejszy niebieski. Zdjęcia właściwie wszystkie znacie już z wczoraj, wybrałam tylko te najciemniejsze, naj...głębsze. Bo granatowy to kolor głębi. To kolor, który każe mi przypomnieć sobie jedno z najniezwyklejszych odczuć, które towarzyszy mi na morzu - ogromny szacunek i respekt dla przewalających się dokoła mas wody, dla tej niewyobrażalnej ilości kropel tworzących niezwykłość morza... Były chwile, gdy dookoła nie było widać lądu - niebo łączyło się z morzem, więc błękit nas otaczał z każdej strony, a pod kilem mieliśmy jakieś pięć tysięcy metrów... Pamiętam takie momenty, kiedy nagle pojawiało się wrażenie, że nie ma nic więcej, że reszta świata znika i jest tylko woda. Choć na pokładzie byli inni ludzie, choć nade mną było niebo, choć słychać było łopot żagli, a pod stopą czuć było twardy pokład... na chwilę zatapiałam się w tej wszechogarniającej wodzie, zapadałam się w nią, a ona mnie obejmowała. To było... jak dotknięcie Absolutu. Chwila, która mieściła w sobie o wiele więcej czasu, niż trwała...


A ten kawałek pasuje tu idealnie...



5 komentarzy:

  1. Pięknie...
    Ja oczywiście bliska jestem na takiej przestrzeni paniki. Serce mocniej mi bije i szybko jak u kolibra a w żołądku czuję mrowienie. Mimo to, jest pięknie.
    Jakieś takie dziwne przenikanie człowiek czuje- jedność z tą wodą i niebem.
    Dla mnie osobiście to jest dziwna forma masochizmu ze względu na mogą agorafobię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym musi być, skoro mimo lęku, jednak Ci się podoba. To właśnie jest magia morza... :)

      Usuń
  2. Mi to się marzy ponurkować...Też uwielbiam głębię i otwarte morze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety, ze względu na zdrowie, nie mogę nurkować głęboko z akwalungiem, ale już sam snorkeling jest super :)

      Usuń

Dziękuję za każde słowo. Twój komentarz nie pozostanie bez echa, więc zajrzyj, proszę, ponownie :)