Przypomniałam sobie, że jeszcze kilka drobiazgów ze Świąt drzemie w moim telefonie. Zatem krótka składanka z Wielkanocy w Trzebnicy.
W sobotę wpadłam "na chwilę" do Cioci Jadzi. Wzięłam ze sobą zakrętkowe kurczaki, które obiecałam Marcie. Piłyśmy winko, gadałyśmy, Antek biegał dokoła, kurczaki "stały" na stole... i tak jakoś wyszło, że wynalazłyśmy żółte nakrętki, Ciocia wygrzebała czerwony filc i piórka, Wujek dostarczył drogocenne czerwone druciki (trochę dostałam na wynos:) ), odpaliłyśmy klej na ciepło i powstało całkiem nowe stadko! :)) (fot. Piotrek)
A potem już niedziela i świąteczne śniadanie. Do mnie, jak zwykle należało przygotowanie stołu. Dostał żywe wiosenne barwy - głęboki różowy, żywą zieleń i błękity.
Święconka
A w święconce, tradycyjnie, mój ukochany Baranek. Odrapany, starszy ode mnie, tandetnie plastikowy, ale... po prostu nie wyobrażam sobie święconki bez niego. Może się to wydać zabawne, ale umieszczanie go w koszyczku zawsze wywołuje moje wzruszenie. Tak już mam :)
Kraszanki własnej roboty (pęcherze na palcach i prawie trzy godziny pracy, ale nie żałuję:) )
I jeszcze wielka niespodzianka - zając, którego chłopcy zrobili razem z Magdą. Niby zwykły sernik na zimno - smaczny był, ale jakie wrażenie robił jeszcze przed pokrojeniem! ;))
Na koniec zające dwa, czyli ciąg dalszy zakrętka-story. Dla Chłopców zrobiłam z zakrętek nie kurczaki, tylko zielone zające. Szczególnie przypadły do gustu Maćkowi :) No ale z Jego wyobraźnią, taki zając staje się niemalże Białym Królikiem z Krainy Czarów :) PS. Chłopcy się wiercili, więc wspólne zdjęcie kiepskie ;)
:)
Rewelacyjny zajączek... pomyśl o wyłączeniu identyfikacji słownej pod komentarzami ( masakra do odczytania)
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny, Asiu i za sugestię (nie wiem, za co bardziej, więc po równo:) )
OdpowiedzUsuńMasz rację, już wyłączam, prawdę mówiąc, zapomniałam, że to jest włączone...
Pozdrawiam ciepło :)