Uffff.... prawie miesiąc już od ostatniego posta minął. Sporo się działo w tym czasie, choć niewiele twórczości, bo głowa, serce, emocje i ciało zajęte były przeżywaniem Przygody - morskiego rejsu jachtem, przy czym przeżywanie owo trwało duuuużo dłużej niż sam rejs. Nie dziwcie się więc, że zacichłam blogowo w tym czasie ;)
Hendmejdowania jednak nie zarzuciłam zupełnie i coś tam w międzyczasie przygotowań, zakupów, załatwiań się podziało i powoli nadrobię zaległości w dokumentowaniu :)
Najpierw zakupy. Szaleństwo zakupowe ogarnęło mnie na krótko przed rejsem, kiedy to uznałam, że koniecznie muszę uzupełnić garderobę w niezbędną odzież na trudne warunki ;) W celu nabycia tejże udałam się do mekki zakupowej na Granicznej z jasnym celem - odwiedzam wyłącznie sklepy sportowe, outdoorowe itp, nie wydając na darmo ani jednej złotówki - każdy zakup będzie przemyślany, rozważony, zgodny z założonym wcześniej planem ekwipunku. Bardzo dobrze mi szło (pomijając Mangoccino w Coffee Heaven, bo to zwykła zachcianka była :^] ), szło mi naprawdę świetnie, szło mi śpiewająco... do czasu... bo gdzieś między Nike a Ski Team odruchowo skręciłam do Almi Decor i zupełnie przypadkiem w kąciku FLO natrafiłam na ścienny zegar, który uderzał po oczach żółtą naklejką z informacją "2zł". Zegar był brzydki, ale cena wprawiła mnie w takie osłupienie, że zapytałam sympatyczną panią z obsługi, co nim jest nie tak - zepsuty, czy co? A pani na moje nieszczęście-szczęście mówi - "nieee, wszystko z nim w porządku, taką przecenę mamy, na inne rzeczy też". I zatoczyła ręką po trzech ścianach wnęki. O żesz! Faktycznie - półki i półeczki świeciły dziesiątkami podobnych żółtych naklejek z cyferkami 2, 5 i 10. Wpadłam... I cały misterny plan padł razem ze mną... No bo przecież nie dało się przejść obojętnie wokół tylu inspiracji za grosze, no...
Oto całe to szaleństwo zebrane w jednym miejscu:
osoby dramatu: 1 zegar ścienny, 2 zegarki stojące, 2 szklanki, 4 talerzyki, 2 składane duże pudła, 4 małe składane pudełka - segregatory do szuflad, 1 skrzyneczka, 2 wieszaki, 1 napis, 6 magnesów, ufff...
Nie pytajcie, po co mi napis "zebra", ja po prostu lubię napisy ;] A skrzyneczka ze słoniem już się przydała :)
wieszaczki są do przemalowania, szkoda, że tylko B i C zostało, ale z drugiej strony, gdyby było więcej... wydałabym fortunę ;]
loftowe szklanki i talerzyki w grochy - rozłożyły mnie :)
magnesy z czarno-białymi fotografiami kupiłam z myślą o przemalowaniu, ale kto wie jak się to dla nich skończy, bo takie też ładne są :)
Pudła, które już znalazły praktyczne zastosowanie i zegarki do twórczego szaleństwa przeróbek :)
I główny winowajca - "crazy" i serduszka - urocze, prawda? już szukam honorowego miejsca na ścianie ;] Ale prawda jest taka, że mógłby sobie kosztować i 20 groszy, ale nie trafiłby do puli, gdyby nie jego największy atut - daje się rozkręcić! A przecież działający mechanizm zegara za 2 zł to niezły strzał, prawda? :))
Na razie zakupy leżą sobie grzecznie (poza wspomnianą skrzyneczką) i czekają na rozwój inspiracji i pasji twórczej, a ja ciągle próbuję ogarnąć porejsową rzeczywistość, również czekając na inspirację.
Tymczasem pozdrawiam nieliczne, ale sympatyczne grono Czytaczy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każde słowo. Twój komentarz nie pozostanie bez echa, więc zajrzyj, proszę, ponownie :)