czwartek, 28 czerwca 2012

The Fun Theory

W szale przygotowań do kolejnego rejsu nie jestem w stanie powrzucać zdjęć gotowych rzeczy ani dokończyć rozpoczętych robótek, więc dzisiaj nic mojego nie będzie, ale podzielę się z Wami świetną ideą, odkrytą ostatnio dzięki Mirkowi, który uczył nas żonglowania :D
The Fun Theory to pomysł na to, jak uczyć ludzi pozytywnych nawyków związanych ze zdrowiem, bezpieczeństwem i ekologią. Sposób? Zabawa :) Fun Theory mówi, że człowiek, który bawi się tym, co robi, robi to chętniej. To oczywiste, prawda? Na tej oczywistej prawdzie oparte są fantastyczne pomysły ludzi z różnych stron świata.
A ten jest moim ulubionym :)


A Wy? Macie jakieś pomysły na wprowadzanie Teorii Zabawy w Praktykę?

Ja życzę Wam dobrego czasu i dobrej zabawy i żegnam się na dwa tygodnie. Lecę odpoczywać, pływać, podziwiać i poznawać :) Do zobaczenia! :)

niedziela, 24 czerwca 2012

od A do Z

miało być dzisiaj o roślinkach, ale się zagapiłam i mi słońce do zdjęć zaszło... ;)

ale za to sprawa z dwójkami skojarzyła mi się z Ulicą Sezamkową... pamiętacie to:
"Dzisiejszy dzień sponsorowały literki ... i ... oraz cyfra ..."
Dlatego zrobiłam jeszcze jedną fotkę i mogę powiedzieć:

Dzisiejszy dzień sponsorowały literki A i Z oraz cyferka 2 :)))



Literki są kartonowe, oplątane sznurkiem, wiszą na jednej części (tej bardziej multimedialnej) mojej biblioteczki i bardzo je lubię. Bo ja w ogóle lubię litery jako elementy dekoracyjne. Lubię ich prostotę i siłę przekazu i lubię to, na co się składają - słowa. Słowa to moje wielkie uzależnienie, dlatego nie są to pierwsze ani ostatnie litery w Chacie :) ale reszta przy innej okazji :)




sobota, 23 czerwca 2012

dwójki

wczoraj złapane :D



fajna liczba, prawda? a wczoraj był 22 czerwca :)

kto złapie trójki? ;) macie sporo czasu jeszcze - pilnujcie! :)

tak sobie myślę, że dla łapacza takich kompletów jakąś niespodziankę przygotuję :)) O! :)


PS. Oooo, właśnie zauważyłam, że ten post ma numer 33. Dzień Wielokrotnej Cyferki ;)

czwartek, 21 czerwca 2012

wyróżnienie przemiłe :)

Moja skromna Chatka została zauważona przez bloggerkę z rodzinnego miasta i Koleżankę z licealnych, pięknych czasów - pisANKA Szczególne to wyróżnienie, bo zapowiedź Ani mówiła tylko o podlinkowaniu mojego bloga u siebie, a tutaj okazuje się, że poświęciła mi spory kawałek swojego pisania. To bardzo, baaaardzo miłe.
pisANKA na swoim blogu pokazuje Trzebnicę - moje Miasto, swoim subiektywnym i bardzo wrażliwym okiem. Trochę po reportersku, trochę sentymentalnie, ale zawsze pięknym językiem i ciekawym spojrzeniem przez obiektyw aparatu - oddaje mniejsze i większe skrawki codzienności. Lubię ten Twój głos, Aniu, dlatego tym milej, że postanowiłaś kilka słów poświęcić mojemu miejscu :)

Zachęcam do odwiedzin u pisANKI - nie tylko Trzebniczan :) No to HOP! :)

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Piosenka o szyciu żagli ;)




A żeby żagiel był dobrze uszyty
To trzeba płótno nam pociąć na bryty
I teraz mocno ze sobą pozszywać
Nicią, co bosman juzingiem nazywa.

Wbijaj igłę w płótna brzegi
Mocno szyj bosmańskim ściegiem
Aby żagli mocnych jak tektura
Nie porwała nam żadna wichura.

Zejman & Garkumpel


Wprawdzie nie juzingiem i nie bosmańskim ściegiem, ale naszyłam trochę tych żagli ;)




Na okoliczność spotkania porejsowego dla mej niezrównanej załogi powstały pamiątkowe portrety naszej dzielnej łódki. Przyjęły postać breloczków, a łódka, z racji mojej dość mizernej umiejętności szycia, szczególnie precyzyjnego i na drobnych elementach, jest dość symboliczna ;) Ale za to momentami przypomina nieco jakiegoś uśmiechniętego wariata ;D

Jasne dla Pań, ciemne dla Panów :)

W sumie 8 powstało, bo tylu nas zmieściło się na pokładzie Bruna.

A na plecach moje pierwsze próby (całkiem udane chyba) transferu druku na materiał.
Breloczki są z filcu, szyłam ręcznie, a wypchałam je "odzyskowo" resztkami z szycia i innych niszczycielskich działań ;)

Załogowe breloczki bujają się teraz tu i tam, a Bruno buja jakąś inną załogę zapewne, albo stoi sobie cicho w zatoce... :)









piątek, 15 czerwca 2012

słodko, słodko :)

wszędzie dookoła rozdają cukierki, a mój ostatni błysk szczęścia u craftypantek rozpieścił mnie na tyle, że próbuję dalej :)

kolejne słodkości szykują się w studio 75 - czeka tam cała masa dobroci do scrapowania, ale w moim przypadku pewnie nadadzą się do eksperymentów wszelakich :)



Polecam :))

A już naprawdę smakowicie i supersłodko wygląda to u Ani z Brises Colors
Zdążyłam ustawić się w kolejce w ostatniej chwili:)
Może ktoś jeszcze spróbuje szczęścia?



czwartek, 14 czerwca 2012

troszkę morza od Moniki ;)

Ostatnio morze mam w głowie ciągle i ciągle. Szumi i wzywa. Jeszcze dwa tygodnie i zaszumi w uszach, zakołysze... Odliczam dni :)

A tymczasem morze mam też w rękach - po weekendzie pokażę Wam, jak wygląda, bo na razie nie mogę ;)

Ale mogę Wam pokazać fragmencik zeszłorocznego. Zeszłoroczne morze szumiało mi Bałtyckie w towarzystwie Moniki i Anety. Monika nauczyła mnie szukać bursztynów i żyjątek skamieniałych :) Zbierałyśmy naturalne cuda przez cały pobyt, ile kilogramów przywiozłyśmy, trudno zliczyć ;) Czerwone kamienie do dziś wyglądają z różnych kątów Chaty, a muszelki i wygładzone przez morską wodę szkiełka zamieniły się w rękach Moni w takie oto cudo:




A zupełnie pozamorsko - dzisiaj załapałam się na pierwsze w moim życiu blogowym CANDY u czekoczyny. Prześliczności tam czekają. Trzymajcie kciuki! :)

sobota, 9 czerwca 2012

w odwiedziny z beczką soli

















Wszystko przez to, że tak trudno dostać w sklepach sól, która nie zawiera antyzbrylacza E536 czyli żelazocyjanku potasu. Taki sobie niby nic, niby nie szkodzi, niby w małych ilościach szybciutko się pozbywamy z organizmu itd, ale... Ale po co? Skoro można bez tego i kilka ziarenek ryżu pochłonie słoną wilgoć zamiast pana E536... No ale najpierw tę sól trzeba mieć. Aga pożaliła się, że na półkach sklepów nie ma, bo szukała. Z ciekawości zajrzałam na kilka półek ze zdrową żywnością i faktycznie - "zdrowa sól" też ma antyzbrylacz w składzie. Tylko jedna nie miała, ale też nie miała informacji, że na pewno nie ma. Zatem, żeby tę pewność sobie zapewnić zrobiłam rozległy research solny [ tutaj fora akwarystyczne okazały się najrzetelniejszym źródłem - o dziwo;)]
Wynik researchu - Naturalna sól "Kłodnicka" firmy Smakosz jest w porządku, czyli bez śladu E536. Zatem zakupiłam ową, z myślą, że się Aga ucieszy :)
Ów dziwaczny prezent został oczywiście odpowiednio opakowany - w słoik, który przypomina beczkę, bo przecież beczka soli to w zasadzie symbol Przyjaźni :)))












I tak moi Przyjaciele otrzymali beczkę soli. Bez antyzbrylacza:) I bez okazji. I znów okazało się, że prezentem może być coś zwyczajnego - tak zwyczajnego, jak sól powszednia :)










W odwiedziny zabrałam też mój kulinarny eksperyment - chipsy a'la tortilla i dwa chutney'e w charakterze dipów. Chipsom nie zdążyłam zrobić fotek z dwóch powodów - po pierwsze okazało się, że przygotowane dzień wcześniej straciły chrupkość i trzeba je było w ostatniej chwili podpiec, a po drugie - torba, którą wymyśliłam popełnić z papieru do pieczenia, w decydującym momencie pakowania, po prostu się rozkleiła (trudno się dziwić, przecież papier jest woskowany...). Anyway - na fotkach zdążyłam uwiecznić jeno torbę (kiedy jeszcze -zdrajczyni - udawała, że wszystko z nią w porządku) i słoiczki dwa gotowe do drogi.
















Tak oto, dzięki chipsom, soli oraz upieczonym dnia następnego pasztecikom, zostało mi nieco łatwiej wybaczone trzykrotne pokonanie Gospodarzy w Munchkina ;DD

wtorek, 5 czerwca 2012

hurej, hurej, jupi-aj-ej ;D

Szczęście się szeroko uśmiechnęło do mnie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio udało mi się coś wygrać i - prawdę mówiąc - nie bardzo wierzyłam, że mam szansę w jakimkolwiek losowaniu, a tu... proszę, jest! :D
Na blogu u craftypantek pojawiła się niedawno informacja o tajemniczym materiale Tyvek (prawda, że uroczo się nazywa?) Komentarz do posta oznaczał szansę na wygraną, czyli próbkę Tyveku do własnych eksperymentów. A że eksperyment to moje trzecie (czy tam czwarte) imię - spróbowałam. (Szukałam też na własną rękę w takim jednym zielonym markecie budowlanym, ale nie było...)
No i dzisiaj sobie patrzę... czytam... i... uśmiecham się szeroko :D Będę miała Tyvek, tralalalalala ;D
Tylko troszkę poczekam, a w tym czasie pomyślę, jak by go tutaj spożytkować godnie:)
Dzięki serdeczne craftypantkom :))

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Zestaw mamino-siostrzany z łowickim akcentem

Czas nie zna litości - płynie sobie nie zważając na nic, nawet na to, że niektórzy za nim nie nadążają. Ja na przykład zupełnie nie nadążam - dni przelatują obok mnie jak słupki na autostradzie ;) No doooobra, przyznam się, trochę się usprawiedliwiam w ten sposób ;) Bo już tydzień minął od Dnia Matki, a ja dopiero dzisiaj pokazuję, co z tej okazji wykombinowałam...

Prezenty są w zasadzie dwa, bo i Mamy dwie. Ta Pierwsza i ta Chrzestna.

Ponieważ są siostrami i zapalonymi czytelniczkami, to wymyśliłam, że dostaną "zestaw bibliofila" - etui na okulary i zakładkę - wszystko z miękkiej pianki, ozdobione ręcznym, niezdarnym ściegiem i wyciętym z kolorowej flizeliny motywem łowickim.

Dla Mamy - na niebiesko.

Dla Cioci - fioletowo (stąd najbliżej do Jej ulubionej lawendy...)


Wycinanie łowickich kwiatów z flizeliny nie było łatwe, ale efekt mi się podoba - dzięki przejrzystości flizeliny, wygląda trochę, jak malowany akwarelą. Szkoda tylko, że wybór kolorów niewielki.

Mama już swój dostała, a ciociny nadal czeka [jeśli tutaj zagląda, to nici z niespodzianki...;)]. Mam nadzieję, że się podoba... :)













A teraz, choć tydzień minął, dobrych życzeń przecież nigdy za wiele :) - Wszystkim Mamom, Wszystkiego Pięknego :)))