czwartek, 29 marca 2012

zgaszę światło dla Ziemi

Już w sobotę, spora część globu pogrąży się w ciemnościach. Po raz kolejny będziemy gasić na godzinę światło, by pomóc naszej Ziemi. To moje trzecie gaszenie i chcę Was do niego zaprosić. Inicjatywa WWF "Godzina dla Ziemi" ma przed wszystkim wymiar symboliczny, pokazuje, na czym polega proekologiczna świadomość, myślenie o Ziemi. Często mówimy sobie "co ja mogę?" "przecież to i tak nic nie zmieni" i myjemy zęby przy odkręconej wodzie, prosimy ekspedientkę o jednorazową torebkę, wyrzucamy do śmieci opakowania, które mogłyby być użyte ponownie, zostawiamy na całą noc włączony komputer itd... Wydaje nam się, że w tym ogromie ludzi nic nie znaczymy, że nasze działania nic nie zmienią, że przecież producenci nie przestaną sprzedawać, tylko dlatego, że akurat my będziemy kupować mniej rzeczy jednorazowego użytku, myślimy o sobie, jak o kropli w morzu. A Godzina dla Ziemi jest dowodem na to, że nie jesteśmy tylko kroplą, jesteśmy AŻ kroplą, jedną z setek tysięcy, które MAJĄ ZNACZENIE. Nasz drobny gest nie jest jedynym, podobnie robią miliony ludzi i dlatego warto!!!
Dlatego proszę - spróbujcie, to nic nie kosztuje (ba! przez godzinę oszczędzamy na prądzie;) ). W sobotę o 20.30 zgaście światło na 60 minut i poczujcie, jak ważny jest Wasz gest!

Tutaj link do polskiej strony WWF, gdzie więcej o tej akcji i nie tylko.Zobaczcie, jak szybko bile licznik przyłączających się :)


A przy okazji... skoro już o ekologicznej świadomości, polecam napotkany ostatnio artykuł o reklamach społecznych w temacie ekologii

I facebookowy fanpage zataczającej coraz szersze kręgi dolnośląskiej kampanii na rzecz ograniczania odpadów, segregacji i recyclingu.


Tyle na dziś. Do zobaczenia w ciemności ;)))

niedziela, 18 marca 2012

chainmaille i wirewrapping oraz wielka niespodzianka, czyli nie taka zwyczajna niedziela

Wiosna zrobiła wielkie wejście, właściwie to można by ją posądzić, że udaje lato z tym słońcem, błękitnym niebem i ciepełkiem ;)
W sam raz na spacer... spacer łączący przyjemne z pożytecznym, bo skończył się w Zielonej Wróżce na kolejnych warsztatach biżu. Na te czekałam ze szczególną niecierpliwością, gdyż zdradzały technikę wykonania bransoletki, która miała szansę wyglądać dokładnie tak, jak ta, którą zgubiłam daaaawno temu i od tamtej pory szukałam takiej samej - bezskutecznie. A wielkim sentymentem tę bransoletkę darzyłam i choć źródło owego sentymentu wiedzie już zupełnie inne życie... marzenie o zdobyciu takiej bransoletki pozostało. Kto wie... może to taki symbol - niegdyś darowana, potem zgubiona... dziś wykonana zupełnie samodzielnie... Tzn dziś wykonana próba, właściwa bransoletka dopiero powstanie, dzisiaj zrobiłam pierwszy krok... ***[Monia... czy Ty to czytasz???]


No dobrze... dość sentymentów ;) Dzisiejsze warsztaty poprowadziła Agata, którą miałam już przyjemność poznać podczas dwóch spotkań z wirewrappingiem - zaraziła mnie drutami, szczególnie, że obiecała chainmaille i obietnicę spełniła:)

Trochę koślawa, dziś powstała w moich rękach bransoletka z pięknego bizantyjskiego splotu. Wzór nie jest łatwy, szczególnie na początku (pierwsze segmenty opłaciłam potem i łzami niemalże), ale też nie aż tak bardzo trudny, jaki może się wydawać z wyglądu...

A tutaj już pamiątka z poprzednich warsztatów z Agatą - bransoletka wykonana z miedzianego drutu metodą wirewrappingu. Paluchy bolały, ale efekty, nawet takie koślawe, jak moje, robią wrażenie, prawda? ;)


A co jeszcze można zrobić z drutu (i nie tylko) - zobaczcie na blogu Agaty :)











Zatem... chainmaille już było, wirewrapping także... co to jeszcze ja miałam?.... ;) No jasne - niespodzianka!!!
Niespodziankę sprawiła mi Ciocia Jadzia kochana, która wyszperała tanią i małą maszynę do szycia i (po króciutkim wahaniu i szybkiej konsultacji) nabyła ją drogą kupna specjalnie dla mnie! To fantastyczny prezent, bo nie tylko jest przedmiotem, który ułatwi mi realizację moich szalonych pomysłów, ale jest też symbolem wsparcia i zrozumienia, jakim obdarza moją pasję Ciocia. DZIĘKUJĘ :)))



poniedziałek, 12 marca 2012

znów urodzinowo

Miniony weekend przebiegł pod znakiem urodzin-niespodzianki. Jubilat był w ciągłym szoku :] a uczestnicy impresy spisali się na medal, trzymając fason w pełnej konspiracji. Powiadam Wam - pozazdrościć takich urodzin :))
Pozazdrościć też można prezentów, które otrzymał Jubilat, między innymi przepiękną skrzynię wykonaną przez Agę i Michała (ponegocujuję, to może zgodzą się na zamieszczenie tutaj zdjęć Ich dzieła). Ja z pustymi rękami też nie pojechałam. Wprawdzie mój prezent o wiele skromniejszy od powyższego, ale moimi rękami wykonany w końcu, więc nie omieszkam się podzielić :)

Najpierw powstała kartka na życzenia - skromna, surowa, za statkiem w środku. Właśnie taka wydawała mi się pasować do spokojnego Żeglarza (i wygląda na to, że miałam rację...:) )
Z zewnątrz surowe odniesienie do "tych wszystkich sznurków do tych szmat"

A po otworzeniu widoczny rozkładany stateczek :)


















Jubilat jest nie tylko żeglarzem, ale i bibliofilem, oczywistym więc wydawało się wręczenie Mu książki, ale nie tak zupełnie "gołej" ;) Specjalna zakładka uzupełniła prezent.

Wypróbowany pomysł na elastyczną zakładaną przybrał tym razem następującą postać (tu znów prostota i surowość miały znaczenie):


Z zewnątrz informacja zapewniająca spokój zarówno czytającemu, jak i zamkniętej, "uśpionej" książce ;)


A wewnątrz - precyzyjny wskaźnik miejsca zakończenia lektury :)










Nie sfotografowałam już tylko opakowania - ekologicznego: gazeta+sznurek konopny. Padło na takie, albowiem Jubilat jest bratnią duszą w zakresie dóbr odnawialnych :)

I tak sobie myślę, że nigdy nie przestanie mnie cieszyć robienie prezentów :D Szczególnie, gdy obdarowywani będą cieszyć się tak szczerze, jak bohater minionego weekendu :)*









piątek, 9 marca 2012

Lalki

Obiecałam napisać o lalkach, które poznałam na pierwszych warsztatach Flafi.
Michalina, prowadząca warsztat, pięknie o nich pisze na swoim blogu. Zachęcam do lektury. Wyjaśnia, na czym polega ich magia i pokazuje swoje lalki. Zatem o samej tradycji poczytajcie u Michaliny, a ja opowiem o wrażeniach z warsztatu, który do dziś bardzo ciepło wspominam. Spotkałyśmy się w dość ciasnej sali, gdzie powitały nas pufy i poduchy, uśmiechnięta i lekko zestresowana [:)] Michalina oraz cała góra gałganków, nici i miski z... kaszą :) Michalina opowiadała o lalkach, pokazywała, jak je wiązać (szycia w nich niewiele), a my, poza tą przyjemną pracą dzieliłyśmy się wspominkami o tym, czego uczyły nas nasze Babcie, o naszych rodzinnych tradycjach i obrzędach. Bardzo miły i bardzo kobiecy czas, jak w jesienny wieczór w chacie na wsi - kobiety szyją, rozmawiają i śpiewają (choć aż do śpiewu się nie posunęłyśmy...) :)

Powstało mnóstwo pięknych lalek. To, co mnie w nich urzeka, to ich wygląd, z którego bije ciepło i sympatia, choć żadna z nich nie ma twarzyczki...

Oto moje panny w doborowym towarzystwie.



A tutaj już same:



Żedanicę i Podróżniczkę zabrałam do domu, ale Krupieniczka zamieszkała u Agi i Michała, gdzie do dziś opiekuje się Ich kuchnią - kreatywną, gościnną i dostatnią :) I jest szansa, że z pełnym brzuszkiem przetrwa przednówek ;)

środa, 7 marca 2012

Projekt "Jadalnia", cz. 1

Mój kącik jadalny któregoś dnia wydał mi się zbyt smutny. Postanowiłam go ożywić, a że właśnie nabyłam taper, a krzesła od początku wydawały mi się zbyt poważne... padło na nie w pierwszej kolejności ;)
Wcześniej wyglądały tak:



A teraz pierwsze "pokolorowane" na zielono :)
Drugie jest nieco inne, ale chcę mu zrobić zdjęcia przy lepszym świetle... Powiem Wam tylko, że tapicerowanie nie jest aż takie trudne, jak mi się wydawało :))

niedziela, 4 marca 2012

soutache - debiut

Obiecana fotka mojej pierwszej sutaszowej broszki. Ma mnóstwo niedociągnięć, ale chyba jak na pierwszy raz nie jest tak źle... hm?

sobota, 3 marca 2012

Sutasz i Michalina

Dzisiaj mój sutaszowy debiut nastąpił, dzięki Flafi i Michalinie. Sutasz na pewno bardziej mnie przekonuje, niż frywolitka ;]p
Zdjęcie wrzucę później, jak doszlifuję szczegóły :)
A tymczasem, dostany przy okazji blog Michaliny pokażę i Jej sutaszowe (i nie tylko) cuda o tutaj są :). Blog dokładam oczywiście do inspiracji :)

aaa, a mój pierwszy kontakt z Michaliną (i Flafi też) to warsztaty lalkowe, o których jeszcze kilka słów któregoś dnia napiszę zapewne. Ale to nie dziś. Dziś broszkę sutaszową kończę i andruta dla Gości jeszcze planuję spreparować :)